wtorek, 25 grudnia 2012

Odcinek 16.

Louis:
Doskonale wiedziałem, że Caroline jest w Londynie, jednak nie sądziłem, że dojdzie między nami do jakiegokolwiek spotkania. Baa, nawet tego nie chciałem, bo to oznaczało baaardzo długą rozmowę. Mimo, że między nami nie wszystko zostało wyjaśnione, uważałem, że tak jest zdecydowanie lepiej. Oczywiście żywiłem do niej urazę za to jak mnie potraktowała, ale chyba wolałem nie wiedzieć dlaczego postąpiła ze mną w taki a nie inny, bardziej delikatny sposób. Miałem ochotę jak najszybciej stąd uciec, ale coś nade mną panowało, nie pozwalając mi na jakikolwiek ruch. Przyjrzałem się jej dokładniej, co nie było takie proste w obliczu tak późnej pory. Stała przede mną, pocierając swoje ramiona dłońmi. Dopiero zauważyłem, że miała na sobie jedynie krótki rękawek, więc zapewne okropnie marzła, tak bez celu wpatrując się we mnie. Chyba nie całkiem świadomy swojego czynu, ściągnąłem z siebie skórzaną kurtkę i zarzuciłem ją na jej zmarznięte ramiona. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie, zakładając pojedyncze pasmo włosów za ucho. Ich barwa zdecydowanie nie przypominała tej, którą znałem wcześniej. Zamiast jasnego blondu widziałem teraz przepiękny czekoladowy brąz. Nie powiem, bardzo podobała mi się ta zmiana, ze względu na to, że blondynki zawsze wydawały mi się być wulgarne. 
- Ekhm, to my sobie już pójdziemy. - usłyszałem rozbawiony głos Harry'ego. 
O taak, zdecydowanie byłem im wdzięczny, że zostawiali mnie w takim momencie. 
- Miło Cię znowu zobaczyć, Louis. - powiedziała z tym swoim uśmieszkiem, pod którym miękły mi kolana. To działało za każdym razem. Za tym niestety też. Oczywiście nie umknęło to jej uwadze. - Wszystko okej? - zapytała, przypatrując mi się.
- Ja-jasne. Wszystko w porządku. - odpowiedziałem pospiesznie, by nie nabrała żadnych podejrzeń. - Mnie też miło Cię znów widzieć. - dodałem, wymuszając uśmiech.
I co dalej? Louis, wymyśl coś, bo chyba nie chcesz tu tak stać i moknąć, bo oddałeś swojej byłej lasce z niewiadomych Ci przyczyn swoją kurtkę. 
- Może... Pójdziemy się czegoś... napić? - zaproponowałem. 
Zgodziła się zwykłym skinieniem głowy. Ruszyliśmy pospiesznym krokiem w kierunku najbliższej kawiarni. Kiedy weszliśmy do środka, natychmiast zetknąłem się z ciepłym powietrzem, co wywołało u mnie ogromne dreszcze. 
- Oddać Ci twoją kurtkę? - spytała, najwyraźniej zauważając mój niekontrolowany odruch. 
- Nie, nie! - szybko zaprzeczyłem. - Nie ma takiej potrzeby. - uśmiechnąłem się, widząc grymas na jej twarzy.
Zanim usiadłem przy stoliku, odsunąłem jedno z krzeseł, aby Caro mogła na nim swobodnie usiąść. Pieprzony gentleman ze mnie. Westchnąłem cicho i opadłem na krzesło, które stało naprzeciwko tego Carol. Chwyciłem w dłonie menu i zawzięcie zacząłem je kartkować. Nie minęło kilka sekund a już zainteresował się nami kelner. Zamówiłem sobie moją ulubioną herbatę z małą ilością mleka oraz kawałek szarlotki. 
- Dla mnie to samo. - rzuciła, posyłając mi uśmiech znad menu. 
Kelner opuścił nasz stolik, dziękując za zamówienie. Spojrzałem niepewnie na Caro. Miałem totalną pustkę w głowie. Kompletnie nie wiedziałem o czym mógłbym z nią rozmawiać. Jak dla mnie nie było najmniejszego sensu roztrząsać przeszłości i miałem nadzieję, że Caroline podzielała moje zdanie. 
- Widziałem twojego Tweeta o pobycie w Londynie. - zacząłem. - Jak Ci się to udało? - udałem zaciekawionego.
Caro zaśmiała się pod nosem. Oparła się łokciami o stół i przybliżyła się w moją stronę delikatnie, jakby chciała wyszeptać mi coś na ucho.
- Ma się swoje sposoby, Tommo. Ale chyba nie o tym będziemy teraz rozmawiać. - rzuciła a mnie aż zmroziło. Skoro nie chciała rozmawiać o tym, to mogło to oznaczać tylko jedno... - Przepraszam Cię, Louis. - powiedziała nieco zasmucona.
- Za co? - udałem, że kompletnie nie mam pojęcia o czym mówi. 
- Nie udawaj, proszę... Wiem, że potraktowałam Cię okropnie, ale miałam ku temu swoje powody. Wiem, że nic mnie nie jest w stanie usprawiedliwić, ale chociaż mnie wysłuchaj. - poprosiła.
Skinąłem delikatnie głową na znak, aby kontynuowała.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale zaraz po tym jak z Tobą zerwałam w tak okropny sposób, wyjechałam z Anglii. - kończąc to zdanie, westchnęła ciężko. - Widzisz... Nic Ci nie mówiłam, ale wyjechałam dlatego, że odnalazł mnie mój biologiczny ojciec... 
- Co? Biologiczny ojciec? - nie kryłem swojego zdziwienie. Przecież to był jakiś absurd. 
- Tak, Lou, dobrze usłyszałeś. Na kilka dni przed wyjazdem dowiedziałam się, że jestem adoptowana. To by wyjaśniało dlaczego nie miałam żadnych zdjęć z dzieciństwa... - westchnęła. Zrobiło mi się jej okropnie żal. - Byłam cholernie wściekła na moich "rodziców", że ukrywali ten fakt przede mną. W końcu nie byłam już dzieckiem, mogli mi powiedzieć! Kiedy mój prawdziwy ojciec zaproponował mi wyjazd do niego, od razu się zgodziłam. To miał być dla mnie początek nowego życia. Dasz wiarę, że on nie miał pojęcia o moim istnieniu? Dziękujmy mojej bio matce... On mieszkał w Stanach. To zbyt duża odległość, aby nasz związek mógł przetrwać. Tym bardziej, że planowałam tam zostać naprawdę długi czas. Dlatego z Tobą zerwałam... Pewnie w twojej głowie rodzi się pytanie, dlaczego powiedziałam Ci coś tak przykrego... Louis, znam Cię nie od dziś. Wiedziałam, że jak zerwę z Tobą jak przyzwoity człowiek Ty nie będziesz dawał za wygraną. A ja nie chciałam wtedy dzielić się z Tobą tym chaosem jakim stało się moje życie. Wiem, że sprawiłam Ci przykrość tym co powiedziałam, ale tylko wtedy mogłam mieć pewność, że dasz mi spokój... Przepraszam, Louis. 
Nawet nie wiem kiedy, przede mną pojawiła się herbata wraz z szarlotką. Chwyciłem za szklankę i upiłem łyk napoju. Nie ukrywam, że byłem zaskoczony jej słowami. Nawet nie bardzo wiedziałem co mogłem jej na to odpowiedzieć.
- Przykro mi... - powiedziałem na co Carol machnęła ręką. 
- Wszystko jest teraz w porządku. Jak widać wróciłam ze Stanów, pogodziłam się z rodzicami. Życie jakoś idzie do przodu, ale nadal nie potrafię sobie tego wybaczyć, że Cię zraniłam, Louis... Przecież mogłam powiedzieć prawdę. To by Cię tak nie zabolało... - powiedziała, uciekając gdzieś wzrokiem.
Chwyciłem ją za dłoń, którą starała się nabrać odrobinę placka na łyżeczkę. Zaskoczona moim gestem, spojrzała na mnie zdezorientowana. Próbowała coś powiedzieć, ale nie dałem dojść jej do słowa.
- Zapomnijmy co było kiedyś. To już nie ma znaczenia. - powiedziałem, uśmiechając się do niej delikatnie. W jej oku błysnęła iskierka nadziei. - Wybaczam Ci... 
- Dziękuję, Louis... - wyszeptała, gładząc kciukiem moją dłoń.

Niall:
Kiedy tylko wróciliśmy do hotelu, Paul zarządził, abyśmy pozostali w holu, bo ma nam coś ważnego do przekazania. Usiadłem więc wygodnie na sofie i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszystko dookoła mnie wirowało. To był cud, że jakoś o swoich własnych nogach przeszedłem tyle drogi. Chociaż tego nawet nie byłem pewien w stu procentach. Miewałem jakieś przebłyski, że zawieszam się na bodajże Harry'ego ramieniu i bełkoczę, że nie dam już więcej rady. Zapewne jutro, kiedy wszyscy wytrzeźwieją, dowiem się wszystkiego co wyczyniałem. Ach, no. I Louis jakąś laskę dorwał. Swoją drogą to całkiem niezła była. Miała to i owo, było za co złapać... Niall - ogarnij się, okej!?
- Nie jestem pewien, czy powinienem wam to przekazać dzisiaj, kiedy jesteście w tak opłakanym stanie, czy może załatwić to jutro, ale skoro już tu jesteśmy... Załatwiłem wam na jutro wywiad dla magazynu Teen Vouge. Mam nadzieję, że się cieszycie. 
Na dźwięk słowa "wywiad" automatycznie klasnąłem w dłonie. Oo tak, bardzo się cieszyłem. W końcu powrót do show-bizu! Cieszyłem się, że po raz pierwszy nie będziemy musieli okłamywać naszych fanów, że  nie będziemy musieli już przed nimi niczego udawać. 
- O godzinie 10 ktoś pod was podjedzie a resztę dnia będziecie mieli już tylko i wyłącznie dla siebie. - uśmiechnął się.
Ach, jaki on wspaniałomyślny. Miałem przez moment zamiar rzucić mu się do stóp i całować je z pasją, ale się opamiętałem. Ekhm, co ten alkohol potrafi robić z człowiekiem? 
- Nie zapomnijcie nastawić sobie budzików! - dodał, patrząc na mnie wymownie.
Nie moja wina, że uwielbiałem spać i baaardzo trudno było mnie dobudzić. Zacząłem sobie wspominać każdy dzień, kiedy przeze mnie wszędzie się spóźnialiśmy. Zdecydowanie było ich aż za dużo. Zdając sobie sprawę z tego, że za chwilę mogę zapomnieć o tym nieszczęsnym budziku, wyciągnąłem z kieszeni komórkę. Wszedłem w menu, budzik i zacząłem coś tam ustawiać. Która to miała być? 11? Taaak... Chyba jedenasta. Ustawiłem więc alarm na godzinę 10 i zadowolony z siebie wsunąłem komórkę z powrotem do kieszeni. Wszyscy zaczęli się zbierać więc wstałem i chwiejnym krokiem pokuśtykałem do schodów. Ochh, jakże ciężko się po nich wchodziło, ale jedynie ja miałem takie problemy, bo chłopaki świetnie sobie z nimi radzili. Harry jako jedyny przyzwoity, podźwignął mnie, abym mógł stanąć na równych nogach (yhm, no tak, próbowałem wejść na czworaka) i pomógł mi pokonać te piekielne stopnie. Otworzył przede mną drzwi do mojego pokoju a ja bezwładnie opadłem na łóżko i momentalnie usnąłem. No cóż, nie miałem nawet sił iść się umyć. Stwierdziłem, że mogę załatwić to rano. W końcu będę miał te 30-40 minut dla siebie.

Zayn:
- Cholera jasna! - wrzeszczałem sam do siebie. - Pieprzony telefon! Pieprzony zasięg, kurwa!
Od jakiejś godziny miałem problemy z siecią. Niby nic takiego - w końcu człowiek jest w stanie obejść się bez telefonu nawet dłużej, ale dla mnie to była katorga! Tym bardziej, że próbowała dodzwonić się do mnie mama. A co jeśli to coś ważnego? A może coś nie tak z moją Księżniczką? Skarciłem się w myślach, że naprawdę mogłem w ten sposób teraz pomyśleć. Zdenerwowany, rzuciłem telefonem o podłogę, w wyniku czego tylna klapka odpadła, uwalniając przy tym baterię, która nieszczęśliwie poszybowała gdzieś pod szafę.
- Kurwa, Malik, geniusz z Ciebie! - jęknąłem, rzucając się w kierunku szafy.
Schyliłem się i wsunąłem dłoń pod szafę i natychmiast tego pożałowałem. Pospiesznie wyciągnąłem ją spod mebla, klnąc siarczyście. Kto by, do cholery, pomyślał, że w takim luksusowym hotelu, może być aż taki syf?! Kiedy spojrzałem na swoją dłoń, całą obraną w pajęczynach, wzdrygnąłem się. Wybiegłem z pokoju, kierując się do najbliżej położonej łazienki. Wyciągnąłem dłoń pod strumień zimnej wody i dokładnie ją umyłem. Robiło mi się aż niedobrze na samo wspomnienie tego zdarzenia. No kto by pomyślał... Pokręciłem głową ze zdenerwowania i wyszedłem z pomieszczenia. Na korytarzu natknąłem się na Liam'a, który zmierzał właśnie do kuchni. Na mojej twarzy od razu wymalował się szeroki uśmiech. Liam przystaną na chwilę, wpatrując się we mnie z niepokojem.
- Coś nie tak, Zayn? - spytał, chowając do kieszeni komórkę.
Tak! Komórka! Nie minęła sekunda a już stałem obok Liam'a, prosząc go o jeden telefon.
- Spoko, dzwoń gdzie chcesz. Będę czekać w kuchni. - rzucił na odchodne.
Wystukałem drżącymi palcami numer do mamy, nacisnąłem zieloną słuchawkę i przystawiłem aparat do ucha. Jeden sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. No cholera jasna! Czemu nie odbierasz?! Czwarty sygnał. Nie, nie, to już zły znak. Piąty sygnał...
- Zayn? - usłyszałem niewyraźny głos mamy.
- Tak mamo, tu Zayn! - powiedziałem pospiesznie. - Wszystko w porządku? - zapytałem nerwowo.
- Tak, synku. Wszystko w porządku. Czemu pytasz?
- Czemu pytam? Mamo, CZEMU PYTAM? - zgłupiałem. - Dzwoniłaś do mnie wcześniej dwa razy! DWA RAZY! - przez ułamek sekundy pomyślałem, że to naprawdę głupie, że co chwila powtarzam swoje słowa.
- No tak, dzwoniłam. - przyznała ze stoickim spokojem. Jej ton głosu mnie rozbroił, ale i uspokoił. To znaczyło, że nic się nie stało. Odetchnąłem z ulgą. - Dzwoniłam, ponieważ chciałam się upewnić, że na pewno jutro się u nas pojawisz.
Noo taaak. Pacnąłem się dłonią w czoło. Jak mogłem się nie domyślić, że dzwoni właśnie w tej sprawie? Zawsze tak robiła - dzwoniła do mnie dzień przed spotkaniem, aby upewnić się, że jeszcze pamiętam. W końcu wiedziała, że mam mnóstwo obowiązków. Kochana...
- Tak, mamo. Pojawię się. 14, prawda?
- Tak. I nie zapomnij wziąć dla Safaa'y tego prezentu, co jej obiecałeś. - dodała a ja uśmiechnąłem się delikatnie.
- Nie zapomnę, mamo. Do zobaczenia. - rozłączyłem się, kręcąc głową.
Ruszyłem do kuchni. Liam siedział przy stole i zawzięcie pałaszował chińską zupkę. Zawsze powtarzałem mu, że to niezdrowe i kiedyś sam się o tym przekona, ale on za każdym razem machał na mnie ręką, z uśmiechem mówiąc, że nie ma zamiaru odmawiać sobie przyjemności, bo to nie jest zdrowe, jak to jedzenie, które ja zwykłem jadać. Tym razem jednak powstrzymałem się od komentarza na ten temat. Przysiadłem się tylko do niego, oddając mu telefon.
- Dziękuję. - rzuciłem, wpatrując się w niego.
- Nie ma za co. Co tam u twojej rodzicielki? - zagaił.
- W zasadzie to nawet nie wiem... Po prostu chciała wiedzieć... - nie zdążyłem dokończyć, bo po pomieszczeniu zaczął rozbrzmiewać dźwięk dzwonka komórki Liam'a.
- To chyba do Ciebie... - podał mi komórkę i wrócił do pałaszowania pomidorowej.
Uważnie kodując każdą cyfrę, doszedłem do wniosku, że to znów mama. Rozbawił mnie fakt, że znów dzwoni. "Pewnie zapomniała o czymś mi przypomnieć", pomyślałem odbierając.
- Zayn! Przyjeżdżaj szybko do szpitala! - usłyszałem i momentalnie całym moim ciałem zawładnął niepokój.
- Mamo, co się dzieje!? - wrzasnąłem przerażony.
- Safaa! - zawołała zrozpaczona, po czym dosłyszałem jedynie nieprzerywany sygnał.
Momentalnie łzy stanęły mi w oczach. Szpital? Ale... Ale jak to?! Nic z tego kompletnie nie rozumiałem! Byłem totalnie zszokowany. Liam zamachał rękoma przed moimi oczami, a kiedy w końcu dostrzegł, że to nic nie daje, wstrząsnął moimi ramionami.
- Zayn, co jest? - pytał z troską, lustrując moją twarz, która wyraźnie pobladła.
- Safaa... - jęknąłem.
Mina momentalnie mu zrzędła, słysząc w jaki sposób wymawiam jej imię. Nawet już nie pamiętam jak i kiedy znaleźliśmy się w samochodzie. Byłem w totalnym amoku. Jedyne co pamiętam to ten okropny zapach, jaki ulatnia się w każdym szpitalu, krzyki i histeryczny płacz...

No i szesnasty odcinek już za nami! :)
Sama nie sądziłam, że aż tylu dobiję xD.
Nadal zastanawiam się ile jeszcze będzie odcinków.
Jak mi się uda to wszystko zmieszczę w 17 odcinku i epilogu.
Bo nie sądzę, żeby takie ciągnięcie do chociażby 20-ki tego opowiadania, miało jakikolwiek sens.
Zwłaszcza, że ostatnio cierpię na brak weny...
Mimo wszystko mam nadzieję, że odcinek wam się podobał, bo siedziałam nad nim kilka dobrych godzin i na wpół go męczyłam :).
No i z góry informuję, że następny odcinek pojawi się dopiero po Nowym Roku.
Wybaczycie mi to, prawda? :)
Do następnego i  udanego Sylwestra życzę! :)

25 komentarzy:

  1. http://romanticoopo.blogspot.com/ <- zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny rozdzial:) ekstra, genialnie piszesz. zapraszam do siebie na nowy rozdizal http://ifindyourlips.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, dziewczyno właśnie skończyłam czytać i masz talent dziewczyno. roździał wspaniały tak jak każdy poprzedni.
    Na moim blogi pojawił się,prolog.
    http://i-will-love-you-to-the-end.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jacie! Ale masz blooga ;D Kochamy go normanie ! Zapraszamy do nas, możesz się na prawdę pozytywnie zaskoczyć. http://mysummerloveon1d.blogspot.com/ ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę inny styl pisania niż u innych. Ale przyznam że podoba mi się i to bardzo!
    Jeśli masz czas to zaprasza do mnie dopiero zaczynam i chce poznać opinię innych na temat mojego pisania : )
    http://tonks-onedirection-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Emmm... Od czego tu zacząć? Chyba jednak od początku (kurcze ja to jestem jednak błyskotliwa, no nie?) hmmm... No to przeczytałam całe 16 rozdziałów pod rząd, nie powiem zajęło mi to trochę czasu, ale poprostu nie zasnęłabym innaczej;). Bardzo podoba mi sie tematyka, sama wiele razy zastanawiałam sie jak to miedzynimi naprawdę jest. Co do stylu pisania jest poprostu genialny, niby tak prosty, niekiedy slangowy( o ile takie słowo istnieje), chociaż z drugiej stony jest on taki... Hmm..'sama nie wiem jak go określić, jak dla mnie poprostu idealny. Fajne jest tez to ze dokładnie opisujesz emocje bohaterów... I wszystko jest takie prawdopodobne, naturalne, a nie sztuczne. Poprostu wielbie cie za to opowiadanie. Szybciutko dodawaj następny.

    Przy okazji zapraszam do mnie:
    opowiadanie-o-one-direction-1d.blogspot.com
    opowiadanie-o-one-direction-1d-m.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ohhh, no co ty mi tu jakieś kity wciskasz o braku weny... Z takim cudownym rozdziałem nawet nie ma o czymś takim mowy :). Ehhh, pijusy jedne :). Śmiać mi się chciało gdy czytałam relację Nialla o otaczającej go rzeczywistości :). Bądź pewna, że to było dla mnie niejakim natchnieniem, bowiem sama męczę się z podobną sceną od dłuższego czasu... :). I błagam, nie kończ tego.! Uwielbiam to opowiadanie i nie chcę go stracić... No chyba że... Przekupisz mnie czymś nowym... ;)
    W każdym bądź razie, jak na ten czas, czekam na nowy rozdział :).
    Pozdrawiam.! ;*
    http://boy-from-bakery.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i gdzie Ty się tyle podziewasz...? ja tu czekam i czekam... i to jeszcze nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award :). szczegóły tutaj:

      http://boy-from-bakery.blogspot.com/p/blog-page_2.html

      wracaj szybko.! :)

      Usuń
  8. świetne opowiadanie będę musiała wpadać tutaj częściej ale przy okazji zapraszam do siebie :) http://jokeee.blog.onet.pl/ Asia...

    OdpowiedzUsuń

  9. Bardzo podoba mi się twój blog , a rozdział jest tak ciekawy ,że czytałam go aż 3 razy i nie mogę się doczekać kolejnego .
    No cóż pozostaje mi życzyć ci dużo weny i zapraszam do mnie na bloga : http://foreveryoungonedirection-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Pytania u mnie:http://yourdrug-1d.blogspot.com
    Twój blog jest po prostu niesamowity, Życzę ci weny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na moim blogu następny rozdział
    http://i-will-love-you-to-the-end.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  12. HEY :) zamierzasz napisać kolejne częsci :) ?? Bo na razie fajnie się zaczyna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dłuższego czasu zbieram się, żeby w końcu napisać 17 odcinek i jakoś nie potrafię nic sensownego napisać :c. Mam nadzieję, że wena wkrótce wróci.

      Usuń
  13. Ty chcesz chyba żebym tu umarła z ciekawości, zajebisty blog omomomomom *__* nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieję że wena w końcu Cię najdzie :) I <3 Ziam :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Twoją nominację do The Versitale Blogger Award znajdziesz na dole strony : http://ho-run.blogspot.com w zakładce AWARDS!

    xx

    OdpowiedzUsuń
  15. [SPAM]{FF1D} http://beginagaiin.blogspot.com/
    Przeciwności losu sprawiły, że życie Claire Parker całkowicie się zmieniło, a problemy przytłaczały ją coraz bardziej. Jednak powrót starego przyjaciela daje nadzieję na nowe życie, wyjście na prostą. Historia o prawdziwej przyjaźni, bez której życie nie miałoby sensu.
    Serdecznie zapraszam i przepraszam za spam. xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham twój blog.Sory że to zrobię ale dopiero zaczynam więc mam nadzieję że się nie obrazisz jak się tu polecę : http://nakederm.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział kapitalny ;)

    Ps.Zapraszam Dopiero zaczynam :)
    http://grace-and-life-with-one-directioner.blogspot.com/
    http://nicole-and-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Twój blog został oceniony na Opieprzu. Serdecznie zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  19. To nie jest kolejna historia o cukierkowych 1D i idealnej miłości. To opis realnego życia gwiazdy pod postacią wpisów do dziennika Harry'ego Stylesa.

    [pogranicze-w-ogniu.blogspot.com]

    ZWIASTUN:http://www.youtube.com/watch?v=XfUF2wwSIQo

    OdpowiedzUsuń
  20. Wracaj do nas! :C ;*
    Z. xx

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. http://www.youtube.com/watch?v=sxrfhxMOqqg&feature=c4-feed-u&nomobile=1

    zapraszam na zwistun jeśli ci się spodoba zajrzyj :)

    OdpowiedzUsuń