Specjalnie dla was w podziękowaniu za komentowanie ósmy odcinek :3.
Mam nadzieję, że się wam spodoba ^^
A! I chciałabym przeprosić za przekleństwa w tym odcinku :).
A! I chciałabym przeprosić za przekleństwa w tym odcinku :).
Miłego czytania :).
Harry:
Kolejny dzień i znów pobudka o 6:00. Podniosłem się z łóżka i podszedłem na palcach do szafy. Wyciągnąłem z niej ubranie, które wczoraj sobie przygotowałem, abym dzisiaj nie musiał marnować czasu na dobieraniu stroju. Starałem się ubierać i ogarniać wygląd w miarę cicho, tak, aby nie obudzić Louis'a. Jeszcze tylko by mi brakowało jego pretensji na "dobry" początek dnia. I tak miałem już wystarczająco popsuty humor. Kto to widział zrywać się na równe nogi o takiej godzinie tylko po to, żeby zrobić jakieś durne zakupy? Wyszedłem z pokoju i ostrożnie zamknąłem za sobą drzwi. Podszedłem pod pokój Niall'a i zapukałem do niego najciszej jak tylko potrafiłem, ale tak by blondyn też to usłyszał. Drzwi okropnie zaskrzypiały, kiedy Horan je otworzył. W tym czasie Liam przekręcił się na drugi bok i dalej smacznie sobie spał. Na szczęście się nie obudził. Odetchnęliśmy z ulgą. Wszedłem do środka i usiadłem na łóżku kumpla. Dopiero teraz zauważyłem, że Zayn nie śpi. Leżał i w pełnym skupieniu czytał jakąś książkę. Pewnie nawet nie zorientował się, że przyszedłem. Niall wyszedł do łazienki ułożyć sobie włosy, a ja korzystając z okazji, że zostałem z Zayn'em sam w pokoju (no, pomijając Liam'a) podszedłem do niego i zabrałem mu książkę.
- Eeeej! - oburzył się a ja uciszyłem go, zakrywając mu usta dłonią.
- Nie drzyj się tak, bo obudzisz Liam'a. - szepnąłem. - Pewnie za dobrze Ci się z nim nie mieszka, co? - zapytałem po chwili a mulat westchnął.
- Powiem tak: nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. - odparł. - Staramy się nie wchodzić sobie w paradę. Nawet nie czepia się zbytnio Niall'a, bo chyba wie jak to by się dla niego skończyło. - rzucił a ja uśmiechnąłem się lekko.
Cieszyło mnie to, że stawał w naszej obronie. Nie pytałem go dlaczego, bo wiem, że udałby, że wcale nie ma tematu. Wierzyłem w to, że wcale nie był takim dupkiem za jakiego chciał na początku uchodzić, dlatego też chciałem się jakoś z nim zakumplować i poznać jego prawdziwe "ja". Miałem nadzieję, że podczas pobytu tutaj mi się to uda.
- Będzie okeej. Jeszcze kiedyś przyjdzie czas, że w końcu się dogadacie. - pocieszałem go.
- Tylko nie wiem czy do końca tego właśnie chcę. - mruknął a do pokoju wszedł Niall.
- Możemy już iść. - oznajmił, przyglądając się nam.
- No to ja spadam. Miłej lekturki. - uśmiechnąłem się do Malika, oddając mu książkę.
Horan posłał mi ciekawskie spojrzenie, ale zignorowałem je. Zeszliśmy na dół do kuchni. Agnes już na nas czekała. Wręczyła mi do ręki listę zakupów a Niall'owi portfel z pieniędzmi. Wytłumaczyła nam jak najszybciej dostać się na przystanek autobusowy i poradziła nam, abyśmy się pospieszyli, bo autobus, którym mieliśmy pojechać miał być w Stokesay za kilka minut. Wyszliśmy pospiesznie z domu, żegnając się z Agnes. Musieliśmy przechodzić przez te wielkie trawiska. Spokojnie bym z tego zrezygnował gdyby to nie była faktycznie krótsza opcja. Trawa była na nasze nieszczęście pokryta rosą, więc jak można łatwo się domyślić, na przystanek dotarliśmy w mokrych aż po kolana spodniach. Na autobus nie musieliśmy długo czekać. Chociaż tyle dobrego. Kupiliśmy bilety i zajęliśmy dwa wolne miejsca zaraz za kierowcą. Pojazd świecił pustkami. Były tylko dwa wytłumaczenia na to: albo wszyscy o tej porze spali tak jak to robią normalni ludzie, kiedy mają wolne, albo w sąsiednich wioskach, jak i zresztą tu, mieszkało naprawdę mało osób. To by wyjaśniało dlaczego autobus kursował tą trasą jedynie 4 razy na dzień. Czego można było się spodziewać po takim zadupiu? Do miasta dojechaliśmy dosyć szybko. A to wszystko zasługa puściutkich dróg. Kierowca mógł jechać z jaką tylko chciał prędkością, bo miał pewność, że w nic nie przyrąbie.
- No to gdzie teraz? - zapytał Niall, kiedy wysiedliśmy z autobusu.
Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś spożywczaka, ale nic takiego nie znajdowało się w moim polu widzenia. Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi. Horan postanowił kogoś zaczepić i zwyczajnie spytać o drogę.
- Przepraszam, jak dojdę do jakiegoś najbliższego sklepu spożywczego?
- Widzisz ten niebieski budynek? - szatynka wskazała na niego palcem a Niall pokiwał głową. - Idźcie tam i zaraz za nim skręćcie w lewo. Jest tam pełno sklepów tego typu. - uśmiechnęła się i odeszła, kiedy tylko jej podziękowaliśmy.
Ruszyliśmy w kierunku, który nam wskazała. Faktycznie. Przy uliczce, w którą skręciliśmy stało z co najmniej 5 takich sklepów. Weszliśmy do pierwszego lepszego. Na szczęście w sklepie nie było kolejki więc podszedłem do lady i podałem sklepowej listę. Ta zaczęła obchód całego pomieszczenia i co chwila kładła na ladę jakieś produkty. Do sklepu weszły dwie blond-piękności. Od razu przykuły moją jak i Niall'a uwagę. Dziewczyny posłały nam śliczne uśmiechy i już miałem podejść do nich zagadać, kiedy sprzedawczyni obwieściła dość donośnym głosem, że w tym sklepie niestety nie kupimy podpasek. Kiedy to usłyszałem, od razu poczerwieniałem na twarzy. Podpaski?! To Agnes jeszcze miała coś takiego jak okres? Kurna, no i po co ona nas w ogóle wysyła? Nas, chłopaków?! Laski zaczęły się śmiać, kiedy Niall tak samo jak ja zakłopotany podszedł do lady zapłacić za zakupy. Sklepowa jeszcze podała mu listę i zmierzyła nas wzrokiem.
Niall:
O Bożee. Taka siara i to przed takimi lasencjami. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Nieźle Agnes nas urządziła, choć nie mogłem jej mieć tego za złe. Nie mogła przewidzieć co się stanie. Odszedłem z Harry'm na bok i zastanawialiśmy się po cichu gdzie możemy zakupić te nieszczęsne podpaski.
- Jak chcecie to możemy was zaprowadzić w miejsce gdzie sprzedają takie rzeczy. - usłyszałem za sobą życzliwy głos jednej z dziewczyn.
- Jeśli to nie kłopot, to bardzo bym prosił. - powiedział Harry, uśmiechając się lekko.
Wyszliśmy ze sklepu i ruszyliśmy za pannami. Szliśmy w milczeniu. Jakoś nie potrafiłem się odezwać po tym co się wydarzyło. Może to nie było coś Bóg wie jak strasznego, ale wystarczyło, żeby mnie zablokować.
- Nie jesteście stąd, prawda? - zapytała wyższa blondynka.
- W zasadzie jesteśmy z Londynu, ale obecnie na kilka dni jesteśmy skazani na Stokesay. - odpowiedział Harry.
- Aaa, Stokesay powiadasz. - rozpromieniła się. - Moja ciocia tam mieszka. Kojarzysz może Agnes Griffith i jej męża Matt'a?
Nie pamiętałem nazwiska naszych gospodarzy, ale chyba drugiego małżeństwa o tych samych imionach w Stokesay raczej nie było.
- Taak, właśnie u nich mieszkamy wraz z trzema innymi chłopakami. - odparł Harry wyraźnie podekscytowany.
- Naprawdę? - ucieszyły się. - W takim razie trzeba będzie odwiedzić w najbliższym czasie naszą rodzinkę. - puściły do nas oczko a pode mną jakby nogi się ugięły.
Podeszliśmy pod malutki market i zatrzymaliśmy się przy nim. Noo tak. Czemu wcześniej na to nie wpadliśmy? Tyle razy byliśmy w marketach a zapomnieliśmy, że tam można kupić niemal wszystko.
- No, chłopaki. To my was zostawiamy, mamy jeszcze trochę rzeczy do zrobienia, więc niestety nie możemy więcej użyczyć was naszym towarzystwem. - zrobiły smutne minki. - To do zobaczenia. - rzuciły i zaczęły odchodzić, machając nam na pożegnanie.
Oby dwie zachowywały się identycznie. Jedna była lustrzanym odbiciem drugiej. Może były siostrami i stąd w nich to podobieństwo do siebie? Nie chciałem ich wypytywać, aby nie uznały, że jestem wścibski, tym bardziej, że nie miały czasu.
- Zaczekajcie! - krzyknął za nimi Harry, ale dziewczyny nie zareagowały. Zanim Harry się opamiętał one już dawno skręcały w inną uliczkę. - Nie zapytaliśmy ich o imiona. - powiedział smutno.
Aach, wiedziałem, że o czymś zapomnieliśmy. Jednak nasze nowe koleżanki coś bąknęły o wizycie w Stokesay więc nie wszystko było stracone. Weszliśmy do środka sklepu i kupiliśmy to co mieliśmy kupić. Do powrotnego autobusu zostało nam 20 minut. Szwędaliśmy się bez sensu po mieście. Nie oddalaliśmy się jednak za bardzo od przystanku, aby czasem się nie zgubić. Już to widzę: nagłówki w gazetach głoszące "Niall i Harry zgubili się w małym miasteczku". Kolejnej siary mi nie trzeba było.
Harry:
Kiedy wróciliśmy do domu, sam nie wierzyłem, że dochodziła dopiero 7:00. Miałem wrażenie, że w tym całym mieście spędziliśmy z co najmniej 2 godziny. Byłem totalnie padnięty więc gdy tylko odstawiłem zakupy do kuchni, ruszyłem do salonu i położyłem się na kanapie. Matt stanął nade mną i przyglądał mi się w milczeniu. Denerwowała mnie jego obecność. Chciałem mieć chociaż chwilę spokoju a ten dziad nie potrafił tego uszanować.
- Chyba nie zamierzasz tak tu teraz leżeć? - zapytał rozbawiony.
Spojrzałem na niego jak na jakiegoś stracha na wróble. Mało brakowało a wybuchnąłbym mu śmiechem w twarz. Czy on naprawdę myślał, że po odwaleniu takiej roboty będę miał ochotę na jeszcze więcej? Coraz bardziej zadziwiał mnie swoim ograniczonym rozumowaniem. I co tu się dziwić? Facet starej daty to i poprzekręcane w głowie miał.
- Może pomógłbyś reszcie w przygotowywaniu śniadania? - postawił kolejne, głupie pytanie.
Do niego faktycznie nic nie docierało. Rzuciłem okiem na Niall'a i Zayn'a jak krzątają się w kuchni a moja chęć parsknięcia głośnym, niepohamowanym śmiechem rosła. Nie wierzyłem, że tak szybko się im podporządkowali. Aby zaakcentować moją niechęć do jakiejkolwiek pracy, zarzuciłem swoje nogi na pobliski stolik.
- Młody człowieku, to nie hotel! Tutaj panują określone zasady! Zabierz stąd te nogi! - wkurzył się.
Hahahaha, "młody człowieku". Nie no - MIAZGA! Wtedy to już naprawdę nie wytrzymałem i zacząłem się przeraźliwie głośno śmiać. A Matt'a najwyraźniej to rozwścieczyło... Złapał mnie za ramię i podprowadził do schodów.
- Spadaj na górę i żebym cię nie widział przez resztę dnia! - wycedził aż ciary przeszły mi po plecach.
Trochę się go przestraszyłem. Posłusznie pobiegłem na górę. Już miałem złapać za klamkę, kiedy usłyszałem głośne krzyki w pokoju. Zbliżyłem się do drzwi, aby podsłuchać o co chłopakom poszło. Och no, wybaczcie mi moją cholerną ciekawość. Musiałem!
- Popierdoliło cię do reszty?! - wrzasnął Liam. - Nie mogłeś tego po prostu zatrzymać dla siebie?! Ja pierdolę... - już sobie wyobrażałem jak kręcił głową z dezaprobatą.
- Ja... Ja nie chciałem! To tak samo wyszło! - krzykną Lou z wyrzutem.
- Jeśli komuś o tym powiesz to przysięgam...! - nie dokończył swoich słów, bo wszedłem do środka.
No kurna, nie wytrzymałem! Teraz żałowałem, bo gdybym im nie przeszkodził może dowiedziałbym się czegoś więcej? A tak zostały mi tylko cholerne domysły. Chłopaki popatrzyli na mnie jak na intruza.
- Jeszcze sobie pogadamy. - rzucił Liam na odchodne.
Wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Louis usiadł na łóżku i westchnął ciężko.
- Wszystko okej? - zapytałem niepewnie.
- Chuj cię to! To nie twoja sprawa... - powiedział.
Wyraźnie słyszałem jak głos mu się łamał, wypowiadając ostatnie słowo. Kompletnie nie miałem pojęcia co tu się dzieje. Nie chcąc go więcej drażnić bezsensownymi pytaniami, klapnąłem się na łóżko.
- Śniadanie! - krzyknął Niall, wchodząc do pokoju bez pukania.
Louis zerwał się i w pośpiechu opuścił pokój. Niall popatrzył na mnie, marszcząc brwi.
- A temu co? - zapytał, przysiadając się do mnie.
- Byłem poddźwiernym świadkiem jego kłótni z Liam'em. Nie mam pojęcia o co chodziło, bo słowa jakie padały z ich ust można zinterpretować na sto różnych sposobów. - odparłem, wzruszając bezradnie ramionami.
- Yhym... A ty nie idziesz na dół?
- Nieee... - machnąłem ręką. - Matt się trochę na mnie wkurzył i wolę się mu na razie nie pokazywać na oczy.
- Spoko, przemycę Ci coś do pokoju. - powiedział, wstając z łóżka.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się do Niall'a, kiedy już opuszczał pokój.
Dobry dobry odcinek :D oby tak dalej ;*
OdpowiedzUsuńCzytałam i zbliżałam się do końca z zamiarem napisania w komentarzu: "Przeceniłaś się mówiąc, że jestem kumata", ale z czasem coś mnie olśniło. xD Taak, to głupio brzmi, ale naprawdę szukałam cały rozdział jakiegoś śladu bromance.. i nic! Dopiero później przemyślałam to co się wydarzyło i chyba coś zauważyłam. Mam takie przeczucie, że chyba poznałam sekret Liama. ^^ Myślę, że Lou go nie poznał, ale zauważył coś co jest z nim związane.. Nie wiem, może się mylę, ale to jakoś mi gra. xD
OdpowiedzUsuńPs. Piszę drugą część imagina. Nie wierzę. xD
Jesteś baaaardzo blisko w swoich domyśleniach. Wiedziałam, że na to wpadniesz :)!
UsuńCieszę się bardzo, że ją piszesz i nie mogę się już jej doczekać :3.
Na http://timidrebellioustwisted.blogspot.com/2012/06/bohaterowie.html prolog .
OdpowiedzUsuńZapraszam do przeczytania ! ~ Charlotte
Wow , widzę , że sytuacja z odcinka na odcinek coraz bardziej się rozkręca ^_^ Świetny <3 Ciekawa jestem o co poszło Liam'owi i Louis'owi . Czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuńJaki masz rodzaj czcionki na blogu , bo strasznie mi się podoba i bym sobie zrobiła taką samą ??
UsuńI jeszcze chciałabym widzieć jaki masz rodzaj szablonu na bloga ?? Odpisz u mnie jak możesz ;)
http://nextlevelxd.blogspot.com/
Tajemniczo interesujące to jest ;>
OdpowiedzUsuńDodaj szybko kolejny bo chce wiedzieć, co się wydarzy ;D
shouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com
Świetny jest twój bloga. Taki inny niż wszystkie . Czekam na następny. A właśnie, kiedy dodasz ? :)
OdpowiedzUsuńNastępny będzie w poniedziałek :)
UsuńOk, dzięki za informację :)
Usuń29 yrs old Executive Secretary Elise Worthy, hailing from Drumheller enjoys watching movies like Demons 2 (Dèmoni 2... l'incubo ritorna) and Basketball. Took a trip to Historic Centre of Sighisoara and drives a Ferrari 275 GTB/4*S ART Spider. Polecane do przeczytania
OdpowiedzUsuńadwokat rozwody rzeszow opinie
OdpowiedzUsuń