wtorek, 11 grudnia 2012

Odcinek 14.

Liam:
Siedziałem na łóżku i obserwowałem Zayn'a jak przechadza się po pokoju, co chwila tłumiąc dłonią swój śmiech. Zabijcie mnie, ale naprawdę nie miałem zielonego pojęcia, co go mogło tak bardzo bawić. Wydaje mi się, że moja zazdrość o Malika była adekwatna do tego, czego naopowiadali mi chłopcy. Jednak teraz zacząłem mieć duże wątpliwości. Jedyne co przychodziło mi do głowy, to to, że to wszystko było zwykłą bujdą. Bo jak inaczej miałem interpretować jego zachowanie w obliczu zaistniałej sytuacji? Zayn usiadł obok mnie. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale szybko zrezygnował. Machnął ręką a na jego prześliczną buzię wkradł się uśmiech.
- Zayn, mógłbyś być tak hojny i wyjaśnić mi w końcu co tu jest grane, zamiast ciągle się ze mnie nabijać? - nie wytrzymałem, kiedy ponownie wybuchł śmiechem.
Zakrył sobie usta dłońmi, próbując się uspokoić. Jednak kiedy dostrzegł mój groźny wyraz twarzy, momentalnie odechciało mu się tych śmiechów-chichów. Westchnął i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Wiesz, że przez cały ten czas byłeś zazdrosny o moją siostrę? - rzucił a ja zrobiłem wielkie oczy.
Że co proszę?! Czy ja się przesłyszałem?! Nie mogłem wierzyć swoim uszom. Czy to naprawdę możliwe? A może ja śnię? Niech mnie ktoś, do cholery, uszczypnie! Liam, jesteś genialny. Przebiłeś samego siebie. Lepiej byś tego nie zrobił. Mogłem tak nieustannie sobie gratulować, gdyby nie fakt, że Zayn przyglądał mi się, oczekując jakiejkolwiek reakcji na jego słowa.
- Ja... Boże, jakie to głupie... - wyrzuciłem z siebie, bijąc się z otwartej ręki w czoło.
- Miałeś słuszne podstawy ku temu, by tak myśleć, Liam. Co nie zmienia faktu, że to i tak jest odrobinę dziwne. - zaśmiał się.
Trzasnąłem go poduszką w głowę, obrażony, że bez przerwy ma ze mnie niezły ubaw. Ciekaw jestem jak zachowywałby się gdyby to on był na moim miejscu. Wziąłem głęboki wdech, by jakoś opanować swoje nerwy. Nagle usłyszałem znajomy mi już dźwięk. Do Malika znów dobijała się jego siostrunia. 
- Pozwolisz, że odbiorę. - powiedział słodkim głosem i wcisnął zieloną słuchawkę. - Witaj Safaa! ... Uhym, da się załatwić. ... Jasne, słonko, dla Ciebie wszystko. - uśmiechnął się. - Jak się dzisiaj czujesz? Wszystko w porządku? - zapytał z troską. - I co pan doktor Ci powiedział? ... Nie martw się. Zobaczysz, że ten czas szybko zleci. - próbował wymusić uśmiech. - Też Cię kocham. Pozdrów mamę... - rozłączył się.
Przez moment wpatrywał się tępo w ekran komórki. Jego oczy posmutniały. Dostrzegłem to, kiedy w końcu na mnie spojrzał. W mojej głowie na raz zrodziło się mnóstwo pytań. Zanim zdążyłem zadać jakiekolwiek z nich, Zayn szybko potwierdził moje domysły.
- Safaa jest chora. - westchnął, uciekając przed moim wzrokiem. - Na białaczkę... - dodał z goryczą wymalowaną na jego twarzy.
Doznałem szoku. Na białaczkę? Ja... Sądziłem, że to coś mniej poważnego... Boże... A ja mu jeszcze robiłem wyrzuty za to, że chciał mieć kontakt ze swoją siostrą. Liam, Ty kretynie! Zayn utkwił swój wzrok w podłodze. Serce mi się krajało gdy na niego patrzyłem. "Będziesz tak siedział i wgapiał się w niego jak w obrazek? Może byś go pocieszył, głupku?" - karciłem się w myślach. 
- Zayn... Tak mi przykro... - powiedziałem zakłopotany.
No tak, faktycznie. To brzmiało jak pocieszenie pierwszej klasy. Westchnąłem ciężko. Nie licząc na to, że jakiekolwiek słowa jeszcze wypłyną z moich ust, przygarnąłem Zayn'a do siebie. Ten tkwił w moich ramionach w totalnym bezruchu. 
- Są jednak spore szanse, że... - mówił zduszonym głosem. Uświadomiłem sobie, że chyba za mocno go przytulałem, więc poluzowałem nieco swój uścisk. - Są spore szanse, że z tego wyjdzie. - dokończył. - Na szczęście lekarze dość szybko zdiagnozowali raka... Kiedy się tylko dowiedziałem... Liam, przepraszam... 
Położyłem swoje dłonie na jego ramionach i odciągnąłem go od siebie tak bym mógł spojrzeć mu w oczy.
- Zayn... - wyszeptałem.
Boże, jak ja się cholernie źle teraz czułem. Do czego to wszystko doprowadziło? To ja powinienem przepraszać Zayn'a a nie on mnie... 
- Nie przepraszaj, proszę... Nie masz za co... To ja przepraszam Ciebie...
Zayn patrzył na mnie tymi swoimi czekoladowymi ślepkami a ja uśmiechnąłem się do niego prawie niezauważalnie. Przybliżyłem do niego swoje wargi i pocałowałem go delikatnie. Pogłaskałem jego policzek kciukiem i oparłem swoje czoło o jego, przymykając oczy. Tak bardzo chciałbym jakoś uchronić go przed cierpieniem. Tylko jak? Co ja, taki Liam, mogłem zrobić, by choć na chwilę zapomniał o bólu...?

Niall:
Siedziałem przed telewizorem i oglądałem jakąś durną komedię romantyczną. Nic nie poradzę na to, że uwielbiałem tego typu filmy. Te wszystkie happy endy doszczętnie mnie wzruszały, dlatego też miałem już przygotowane chusteczki higieniczne. Oo, tak! Nialler będzie płakał jak mała dzidzia. Sięgnąłem ręką do miski, chcąc wydobyć z niej trochę popcornu. I co? Okropnie się rozczarowałem, bo w środku nic już nie było! Westchnąłem, uświadamiając sobie, że będę musiał ruszyć tyłek do kuchni, aby przygotować go sobie więcej. W końcu oglądanie filmu bez jedzenie to zbrodnia. Nie, nie, nie, nawet nie chcę o tym myśleć!
Do moich uszu dobiegły głośne piski Liam'a z góry. Co on znowu wyrabiał? Czyżby znowu była potrzebna interwencja Harry'ego? Przewracając oczami, chcąc czy też nie, podniosłem się w końcu z tego jakże wygodnego fotela. Odłożyłem miskę na stolik i już miałem ruszyć na górę, kiedy Liam zbiegł po schodach, donośnie się śmiejąc. Uniosłem ku górze jedną brew co miało odzwierciedlić moje zdziwienie. Jak to możliwe? Jednego dnia Payne chodzi struty, załamany, a drugiego lata po domu cały w skowronkach. Gdy zobaczyłem Zayn'a pędzącego za nim, trzymając w dłoni stanik, od razu wszystko ogarnąłem. Pogodzili się. Wreszcie! Jestem z nich taki dumny! Ale... Chwila, chwila... Skąd Malik wytrzasnął ten biustonosz? On chyba nie... Oo God! On chyba nie należał do Agnes?!
- Liam, weź się tak nie szamocz. Jestem cholernie ciekawy jakbyś wyglądał, gdybyś miał takie cycki jak Griffith. - śmiał się, kiedy już dopadł Liam'a.
Ten jak posłuszny baranek dał sobie zapiąć stanik pod koszulką i chwilę później, dumnie wypinając "piersi", paradował po salonie. Nie powiem, rozbawiła mnie ta scena, dlatego też uwieczniłem to na zdjęciu. Zayn kiedyś mi za to podziękuje.
Ledwo co włożyłem telefon do kieszeni a już poczułem wibracje. To był SMS. Baa! I to od kogo! Od samej Madame Emily! Nie rozumiem, dlaczego za każdym razem mnie to dziwiło. Od ostatniej naszej kłótni potrafiła na dzień wysłać mi kilkanaście wiadomości, przy czym na żadną z nich nie dostała ode mnie odpowiedzi. Zdaję sobie sprawę, że zachowuję się wobec niej jak dupek. Ja to wiem doskonale. Ale szczerze - jakoś mało mnie to obchodziło. Niech się stara a ja sobie popatrzę. Odczytałem SMS-a, w którym prosiła mnie o spotkanie.
"Meg mi powiedziała, że już jutro wyjeżdżacie... Chciałabym się z Tobą pożegnać...".
Niby w ogóle mnie to jakoś nie ruszyło, ale... Przecież to mój ostatni dzień w Stokesay. Byłbym już skończonym debilem, jakbym wyjechał bez pożegnania. Polubiłem ją mimo, że ciągle grała mi na nerwach. Może i warto się zobaczyć ten ostatni raz? W końcu jedno głupie spotkanie mi nie zaszkodzi, prawda? Odpisałem, pytając "o której?". Odpowiedź przyszła natychmiastowo.
"Będę czekać na przystanku o 13".
Spojrzałem na zegarek. Wskazywał dokładnie 12:30. Wsunąłem telefon do kieszeni i niewiele się zastanawiając, ruszyłem do siebie na górę. Musiałem się jakoś odpicować, żeby dać jej odczuć co odrzuciła.

**

Szedłem w stronę przystanku, coraz bardziej spowalniając krok. Emily już tam była. Siedziała na ławeczce, machając nogami. Kiedy podszedłem na tyle blisko, by dostrzec jej twarz, natychmiast się do mnie uśmiechnęła. Stanąłem przed nią i wcisnąłem dłonie w kieszenie od spodni. 
- Jestem. - obwieściłem, wzruszając ramionami.
- Cieszę się, że zgodziłeś się ze mną spotkać... - zaczęła, ale postanowiłem jej przerwać.
- Em... Wiem, że nazbierało się między nami trochę spraw nie do końca jasnych i to głównie dlatego tutaj jestem. Po to, by Ci to wszystko wyjaśnić. - powiedziałem stanowczo.
Nie chciałem, by niepotrzebnie robiła sobie jakiekolwiek nadzieje. Po prostu ją lubiłem - nic więcej. Nie widziałem takiej możliwości, żeby coś między nami się zrodziło. Początkowo łudziłem się, że Em stanie się kimś dla mnie wyjątkowym, ale uświadomiła mi, choć pewnie nieświadomie, że to nie ma racji bytu.
Usiadłem obok niej. Spojrzałem na nią kątem oka. Zakładała za ucho kosmyk włosów, który wcześniej opadł nieco na jej twarz. No, Nialler. Wal śmiało, co masz powiedzieć i spadaj stąd.
- Posłuchaj... - od czegoś trzeba było zacząć. - Jestem Niall James Horan. - oo tak, tak, chwal się swoją osobą. Tego właśnie od Ciebie oczekuje. - A Ty Emily... Nawet nie wiem jak masz na nazwisko. - ughh, czułem, że się w pewien sposób pogrążałem. Em patrzyła na mnie jakbym był co najmniej kosmitą. - Ja jestem sławny, Ty nie. - taaak, podkreślaj dalej swoją wyższość. - Rozumiesz? - z jej spojrzenia wynikało, że raczej nie bardzo. - Twój świat i mój świat too... One nie mogą jakoś ze sobą współgrać w harmonii czy coś... 
- Niall, do czego Ty, do cholery, zmierzasz? - coraz bardziej się niecierpliwiła.
Wdech, wydech. Wdech, wydech. Dasz radę. 
- Wiem, że coś do mnie czujesz. A przynajmniej zależy Ci na mnie... w pewien sposób. - dodałem ciszej. - Ale ja wręcz przeciwnie. Jesteś tylko moją koleżanką. Nie wiem dlaczego chciałem Cię wtedy pocałować, ale to był błąd, bo po co zaczynać coś, co potrwa góra kilka dni? - rozłożyłem ręce. - Do tego właśnie zmierzałem. Nic do Ciebie nie czuję, Em. Przykro mi.
Milczała. Patrzyła gdzieś przed siebie i... po prostu milczała. Po dość długiej ciszy zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem.
- Niall, ja to wszystko doskonale wiem. Ja też Cię polubiłam. TYLKO polubiłam. 
- Jakk too? - zdziwiłem się. 
- Tak to. Pisałam do Ciebie, bo chciałam się z Tobą zaprzyjaźnić. Już po pierwszym dniu wiedziałam, że między nami nic nie będzie. Ale dlaczego zatem miałabym rezygnować z przyjaźni z Tobą? 
O kurczę. Na to bym nie wpadł. Ach, jaki ja głupi jestem...
- Więc ja... - zacząłem niepewnie. - Przepraszam Cię. Co ja sobie w ogóle myślałem? 
Emily się zaśmiała i poczochrała moje włosy. Uśmiechnąłem się do niej, pokazując jej przy tym szereg białych, krzywych zębów. Jakie życie byłoby proste, gdyby wszyscy zaczęli ze sobą po prostu rozmawiać...

Louis:
Nie potrafiłem ogarnąć tego, że Liam i Zayn znowu zaczęli ze sobą normalnie rozmawiać. Za to powoli zaczęło do mnie dochodzić, że ja i Li nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Zdecydowanie należał do Malika. Już chyba powinienem się przyzwyczaić do tego, że zawsze jestem odtrącany. W całym swoim dwudziestojednoletnim życiu miałem jedną dziewczynę, która później i tak się mnie pozbyła, bo byłem dla niej, jak to ujęła, za mało przystojny. Może i faktycznie nie byłem nie wiadomo jak atrakcyjny, ale posiadałem bogate wnętrze. Ale kogo teraz tak naprawdę obchodzi charakter? Zawsze pierwszym warunkiem, który musiałeś spełniać, aby być dla kogoś kimś więcej, jest właśnie wygląd. Do dupy to wszystko.
Przeglądałem wpisy fanów na Twitterze. Przynajmniej one potrafiły jakoś podnieść mnie na duchu. Chociaż dla nich byłem idealny, ale bądźmy szczerzy, to była zasługa zapewne tylko i wyłącznie mojej sławy. Nagle trafiłem na wpis mojej byłej... Nie pamiętam kiedy w ogóle ją follownąłem. Bardzo rzadko pisała, więc zdążyłem już o tym zapomnieć. Postanowiłem nie czytać tej wiadomości, ale nie wytrzymałem i w końcu to zrobiłem. Byłem po prostu ciekaw co u niej słychać - tylko tyle.
"Przystanek - LONDYN! Tak bardzo się cieszę, że tu jestem! :)"
Aby się upewnić, że wszystko dobrze zrozumiałem, przeczytałem ten wpis jeszcze kilka razy. Caroline w Londynie? Nie mogłem w to uwierzyć, że w końcu jej się udało. Carol nie pochodziła z bogatej rodziny, ale nie mogłem też powiedzieć, że z ubogiej. Od zawsze marzyła, aby odwiedzić naszą stolicę, ale nie miała na to zwyczajnie środków. Podróż sama w sobie nie była kosztowna, ale zakwaterowanie już owszem. Nawet cieszyłem się, że w końcu dopięła swego. Zdecydowanie należało się jej coś od życia.
Wyłączyłem laptopa i zszedłem na dół do salonu. Chłopaki siedzieli na jednej sofie i grali w karty. Nieśmiało podszedłem do nich i usiadłem naprzeciwko nich w fotelu. Liam spojrzał na mnie i uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Zagrasz z nami? - zapytał.
Pomachałem twierdząco głową, uśmiechając się przy tym. Harry zebrał od każdego karty i potasował je. Wyjrzałem zza okno. Na dworze dawno zapadł już zmrok. Niesamowite, że internet pochłonął aż tyle mojego czasu. Popatrzyłem na kominek, w którym płonął żywy ogień. Od razu przypomniał mi się jeden z wieczorów w moim rodzinnym domu. A konkretnie ten, kiedy to zaprosiłem do siebie Caroline. Siedzieliśmy wtedy bardzo długi czas przy kominku wtuleni w siebie, snując plany na przyszłość. To często do mnie wracało. Ja chyba nie potrafiłem być sam...
- Lou, może wziąłbyś swoje karty? - blondyn zwrócił mi uwagę.
Pospiesznie chwyciłem za nie i zacząłem przeglądać. W ciągu tego wieczoru zdążyliśmy zagrać chyba w każdą z możliwych gier z kartami. Było przy tym mnóstwo śmiechu a Agnes co chwila przychodziła i nas uciszała. Byłem pewien, że kiedy wyjedziemy, nie raz za nami zatęskni...

I coraz bardziej zbliżamy się do końca tego opowiadania. 
Planuję jeszcze jakieś 2-3 rozdziały. Nie więcej.
Ale nie martwcie się, na pewno jeszcze coś wymyślę i zacznę pisać coś nowego :).
Na chwilę obecną prowadzę dwa blogi, które muszę jakoś ogarniać, więc nie wiem kiedy pojawi się kolejny odcinek. Prawdopodobnie na weekend, lub za tydzień.
Kiedy będziecie czekać na następny rozdział możecie zajrzeć TU :).
Do nn :*

5 komentarzy:

  1. Normalnie mam ochotę skakać z radości, a już co najmniej odtańczyć mój specjalny taniec ;) Miałam takie przeczucia, że to może być jedna z jego sióstr... Tylko nie spodziewałam się, tej bądź co bądź smutnej informacji w pakiecie. Nic dziwnego, że jego uwaga była rozproszona. Cieszę się, że Liam stanął na wysokości zadania. No i pogodzili się :) Cudownie... Oby tylko Saafa wydobrzała...

    "Jestem Niall Horan..." On to potrafi zacząć rozmowę ;) Wielkie panisko się znalazło. Fajnie, że sobie wszystko wyjaśnili. Przyznam ci się, że jakiś czas temu stworzyłam sobie obraz blondyna w tej mojej nierozgarniętej głowie i jakoś nie potrafię go sobie wyobrazić w tej rozmowie... Zdaję sobie sprawę, że rzeczywistość może być bliższa twojego o nim wyobrażenia, ale nic na to nie mogę poradzić ;) Piszesz, że już niedługo koniec tego opowiadania... I znów walka sprzecznych uczuć w mojej głowie ;) z jednej strony chcę wiedzieć jak to się skończy (dobrze musi być, proszę), ale z drugiej... Dobrze, że masz inne blogi. Bo skoro już do ciebie trafiłam, to łatwo się mnie nie pozbędziesz ;) Taka mała groźba na koniec :)
    Louis... Smutno mi, gdy czytam o tej jego samotności. Przez chwilę miałam nadzieję, że może pojawi się Larry... Ale potem... Caroline... Skoro miał tylko jedną dziewczynę... Czy to znaczy, że dla Carol był mało przystojny? Nie wiem, co o tym myśleć... Jej pojawienie się w opowiadaniu nie wydaje się przypadkowe. Mam już gotowy scenariusz w głowie (jakże by inaczej) - ona chce wrócić, a ona wykorzystuje Harry'ego, by dała spokój i mamy... Larry'ego :D Ja i moje genialne pomysły ;) Z niecierpliwością czekam co wymyśliłaś. Ale przyznam ci się, że jeżeli ona miałaby z nim być, to musi mieć dobre usprawiedliwienie dla tego, co mu kiedyś tam powiedziała podkopując jego pewność siebie...
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny...

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc zaciekawiło mnie to. :D
    Zapraszam na Larrego http://larrystylinsonfan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahahahahahaha, miałam rację.! :) Nie przewidziałam jedynie, że siostra Malika będzie tak poważnie chora... Smutno mi z tego powodu i co więcej, dokładnie wczułam się w postawę Liama gdy się o tym dowiedział. Czułam jego niepewność, zdekoncentrowanie i takie odczucie popełnionego błędu. Który jakby nie patrzeć, został naprawiony. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że między nimi jest juz w porządku.! :)

    A co do Nialla... Trochę dupek z niego. Tak traktować biedną dziewczynę... Ale utarła mu nosa tym stwierdzeniem o przyjaźni, z czego ogromnie się cieszę :). I błagam, nie mów mi, że to koniec... Jest tyle wątków, w które mogłabym wczytywać się jeszcze kilometrami... Zwłaszcza trójkącik Liam-Zayn-Louis. Bo pomimo tego, że Lou też nie jest specjalnie idealny, liczę, że znajdzie sobie kogoś do kochania... Ojjj, jakie to mogłoby być urocze.! :)

    No ale nic, Tobie pozostawiam ingerencję w ich losy. Ja się będę cieszyć ze wszystkiego co stworzysz, bo robisz to genialnie :)

    Buziaki ;*

    PS: Nowy rozdział na piekarni :)
    http://boy-from-bakery.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny rozdzial. czekam na nn i prosze o komentarz http://ifindyourlips.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział czekan na nową notkę z wielką niecierpliwością zapraszam do mnie :) www.1d-source.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń